„Wydawanie tych pieniędzy stało sie dla niektórych pracą na cały etat. Prawie wszystko, co robili miało w sobie coś prostackiego i nowobogackiego. Goście zaproszeni na pewne […] przyjęcie zobaczyli na stolach stożki piasku z wbitymi w nie złotymi łopatkami. Na dany przez gospodarza sygnał mieli zacząć kopać w tym piasku w poszukiwaniu brylantów i innych błyskotek. Inny, wyjątkowo niedorzeczny pomysł na bankiet polegał na tym, że do sali balowej […], wielkiej i eleganckiej restauracji, wprowadzono kilkadziesiąt koni i przywiązano do stołów, żeby dostarczyć gościom niezwykle oryginalnego i zupełnie surrealistycznego doświadczenia, a mianowicie zjedzenia kolacji na końskim grzbiecie w metropolitarnej sali balowej. Wiele bankietów kosztowało dziesiątki tysięcy dolarów. […]
Wielu nuworyszów jeździło do Europy i kupowało dzieła sztuki, meble i wszystko inne. […] zaczął kolekcjonować pierwsze wydania dzieł Szekspira, z reguły nabywając je od podupadłych arystokratów […]. Inni […] gromadzili wielkie kolekcje sztuki, a niektórzy kupowali co popadnie. […]
Nowobogaccy zaczęli kolekcjonować nie tylko europejską sztukę i rzemiosło artystyczne, ale również samych Europejczyków. W ostatnim ćwierćwieczu modne stało się wyszukiwanie pozbawionych gotówki arystokratów i wydawanie za nich córek. Aż pięćset bogatych młodych […]anek zgodziło sie na taki układ. Niemal we wszystkich wypadkach było to nie tyle małżeństwo ile transakcja handlowa.
Pasją […] były konie. Zlecił Huntowi zaprojektować 52 pokojową rezydencję […], w której cały parter zajmowały stajnie. […] mógł wjeżdżać powozem do środka przez gigantyczną bramę. Boksy były wyłożone tekową boazerią ze srebrnymi okuciami. Pomieszczenia mieszkalne znajdowały sie na wyższych kondygnacjach.
[…] budowali pełne przepychu domy. Najbardziej okazałe zaprezentowali […], którzy tylko przy […], zbudowali dziesięć pałaców. Jeden z nich miał 137 pokojów, dzięki czemu należał do największych miejskich domów jakie kiedykolwiek powstały. […] W rzeczywistości domy były tak wielkie że nawet służący potrzebowali służących. Kładziono w nich całe hektary marmuru, tapiserie wielkości kortu tenisowego, armaturę ze złota i srebra, wieszano rozmigotane żyrandole i tym podobne. Szacuje sie że budowa jednej z rezydencji […] kosztowałaby dziś pół miliarda dolarów – niemało jak na domek letni. Przepych ten budził tak powszechną dezaprobatę, że [,…] przez jakiś czas poważnie rozważał wprowadzenie limitu kwoty którą jedna osoba mogłaby wydać na dom.”
Bill Bryson „W domu”
Przełożył Tomasz Bieroń
Wydawnictwo Zysk i S-Ka, 2013, Poznań
2 Komentarze
Comments feed for this article
3 listopada 2014 @ 14:26
xyz123459
„(…) zbudowali dziesięć pałaców. Jeden z nich miał 137 pokojów (…) W rzeczywistości domy były tak wielkie że nawet służący potrzebowali służących. Kładziono w nich całe hektary marmuru, tapiserie wielkości kortu tenisowego, armaturę ze złota i srebra, wieszano rozmigotane żyrandole i tym podobne”
To brzmi trochę, jak (gdyby obraz nieco uwspółcześnić), opis brewerii obecnej oligarchii rosyjskiej. Ale zamiłowanie do złotych kibli, garaży na 140 rolls-royce’ów, diamentowych żyrandoli i innych zbytków oraz hurtowego kupowania dzieł sztuki jest chyba właściwe dla nowobogackich prymitywów we wszystkich epokach i kręgach kulturowych.
8 listopada 2014 @ 22:06
kazekkurz
a no właśnie…a po latach okazują się ci byli mafiozi, prostytutki i cinkciarze być mecenasami kultury i dziadkami najbardziej szanowanych polityków. Co mi przypomina że właściwie to „Ojciec chrzestny” to tragiczna opowieść o chłopcu któremu nie udało się podążyć taką drogą z powodu – a jakże – pochodzenia – właściwie to taki amerykański Wokulski z tego Corleone był ;-)