„So forget all that rhetoric about how America is great because of people like you and me and Steve Jobs. You know the truth even if you won’t admit it: If any of us had been born in Somalia or the Congo, all we’d be is some guy standing barefoot next to a dirt road selling fruit. It’s not that Somalia and Congo don’t have good entrepreneurs. It’s just that the best ones are selling their wares off crates by the side of the road because that’s all their customers can afford.„
The Pitchforks are coming…for us plutocrats
6 Komentarzy
Comments feed for this article
29 czerwca 2014 @ 08:50
Paweł Góra
No i…? Najbiedniejsi mieszkańcy Stanów czy Polski mają o wiele lepiej, niż mieszkańcy slumsów Nairobi czy Mogadiszu. Pewnie trzeba to ludziom (w dodatku tym nie-najbiedniejszym) uświadamiać, ale można to robić w co najmniej dwu intencjach: 1) „Hej, nie masz tak źle, inni mają o wiele gorzej, więc nie narzekaj.” 2) „Hej, to jest niesprawiedliwe, coś z tym trzeba zrobić.” Ta druga możliwość bifurkuje. 2a) „Wpłać na naszą organizację dobroczynną, a może 10gr z twojego 1zł pójdzie na potrzebujących w Afryce” lub 2b) „Zastanów się, jak tym ludziom naprawdę pomóc.” I to ostatnie jest naprawdę piekielnie trudne, bo może naruszać interesy twoje, twojego kraju, wpływowej grupy wyborców, o najbogatszych 0.1% nie wspominając.
29 czerwca 2014 @ 09:05
kazekkurz
Pawle. Nie przeczytałeś całości a komentujesz. Przeczytaj.
Oczywiście że narusza. Oczywiście ze jeśli się nie uda wypracować kompromisu ( czyli – najbogatsi którzy faktycznie sprawują władze, nie oddadzą części majątku na pożytek społeczny, wyższe pensje itp.) to po prostu będzie bunt i przemoc. Oczywiście można trwać przy poglądzie że Wolny Rynek to proces który coś tam optymalizuje – zdaje się już tylko dosyć skrajni ludzie przy nim pozostają. Państwo i rynek ma służyć dobrobytowi i społeczeństwu ( za Popperem). Dobrobytowi najgorzej uposażonych, a nie bogaczy czy „średniej statystycznej” ( za Rawlsem). To jest coś co trzeba zbudować a nie czekać że „samo wyrośnie’ bo tak jak nie rosną same zegarki tak nie rosną dobrobyty.
To że świat jest kiepsko urządzony wiadomo od dawna. To że największą katastrofą demokratycznego świata był upadek ZSRR zaczyna paru ludziom świtać ( bo teraz nie trzeba już dbać o demokrację i społeczeństwo). Wszystko co się w koło nas dzieje ( w Polsce) zmierza do budowania podstaw pod zwycięstwa partii skrajnych, najpewniej faszystowskich. Dziś mamy opalescencję krytyczną. Jutro będzie przemiana fazowa. Z tabliczkami „przecież PKB było tak wysokie” będą wchodzić skazańcy na szafot.
29 czerwca 2014 @ 15:49
xyz123459
Choć miejsce urodzenia nie jest w żaden sposób naszą zasługą, to determinuje całą naszą przyszłość w stopniu nieprawdopodobnym. Przecież, zamiast w dostatnich i sytych Stanach, Steve Jobs mógłby urodzić się gdzieś w środku Somalii, w jakimś indyjskim slumskie czy, dajmy na to, w Północnej Korei, gdzie nie miałby szans na zostanie Stevem Jobsem, a swoją przedsiębiorczością mógłby się chwalić w kontekście ilości zebranych odpadów w slumsach Manili lub handlu kokainą w swojej faveli w Rio, a nie budowy imperium Apple. Zresztą sam ojciec Jobsa, w poszukiwaniu lepszego życia, wyjechał z Homs.
Na poziomie lokalnym ta niesprawiedliwość jest (powinna być) wyrównywana przez państwo (syn pijaka na łódzkich Bałutach ma gorszy start niż córka Kulczyka, więc państwo powinno mu pomóc) i tak samo powinno się redystrybuować środki z krajów bogatszych do tych mniej szczęśliwych. Dlatego obowiązkiem państw bogatych jest (w ich szeroko pojętym interesie!) przeznaczanie pewnej część środków na sensowną pomoc rozwojową dla państw najbiedniejszych (czego Polska nie robi). Do zwalczenia głodu w Afryce wystarczyłoby, jak myślę, tyle, ile USA co roku wydają na obronność. Ale widocznie nowe lotniskowce są ważniejsze niż umierające dzieci w Sudanie.
to że największą katastrofą demokratycznego świata był upadek ZSRR zaczyna paru ludziom świtać
Że niby trwanie ZSRR stabilizowało sytuację polityczną na Zachodzie? Nie do końca – inwazja neoliberalizmu Reagana, Thatcheryzm czy zdziczenie neokonserwatystów to wczesne lata 80-te, czyli sam środek Zimnej Wojny. W Europie Le Peny i inne kurioza i tak by pewnie kiedyś wypełzły – zawsze siedziały gdzieś przyczajone w kanałach i czekały na swoją szansę. To procesy, które i tak prędzej czy później by nastąpiły, więc ZSRR nie był tu większym hamulcowym.
Poza tym: ZSRR, owszem – w pewien sposób stabilizował sytuację na bogatym Zachodzie, ale już w państwach peryferyjnych, właśnie takich jak Somalia czy Kongo, prowokował krwawe, ciągnące się latami, zimnowojenne konflikty zastępcze i niestabliność polityczną (ZSRR i USA instalowały w różnych miejscach „swoich” sukinsynów; ZSRR rozpychał się w Afryce, USA – w Ameryce Południowej; wybuchały lokalne wojny). Dziś, mimo wszystko, obaj Wielcy Bracia mniej wpychają nos w sprawy innych państw (no chyba, że są to państwa położone w okolicach Izraela), a jeśli już, to robią to z powodów biznesowych, a nie politycznych (jak Chiny, które w Afryce po prostu handlują i nie obchodzi ich, z kim to robią). Światowi żandarmi przestali patrolować świat i każdy dba o własne podwórko sam.
Owszem, upadek ZSRR był tragedią dla jego mieszkańców – rozkradziono, co się dało i niebotycznie obniżyło się bezpieczeństwo i poziom życia. Z drugiej strony – w późnym ZSRR zaczynały już szaleć podskórne nacjonalizmy, więc pewnie i tak by się rozleciał, tylko że już nie w sposób pokojowy, ale po serii potwornych wojen i rzezi, przy których Jugosławia byłaby bułką z masłem. Więc może jednak lepiej..?
Sprawiedliwość społeczna i solidaryzm klasowy przegrały nie dlatego, że ZSRR się rozpadło czy że najechali nas kosmici, tylko dlatego, że ugrzeczniona zachodnia lewica – na własne życzenie – straciła w latach 70-tych rząd dusz na rzecz bardziej krzykliwej prawicy. Zrezygnowała ze swoich haseł socjalnych, z retoryki opartej na walce klas, wycofała się i skuliła uszy po sobie, dobrowolnie oddając pole prawicy i piszcząc: „tak, macie rację, może w przeszłości byliśmy zbyt radykalni, to było nieodpowiedzialne; niewidzialna ręka rynku zbawi świat”.
29 czerwca 2014 @ 16:35
kazekkurz
@xyz… (1) co do miejsca urodzenia masz rację w dwójnasób. Oczywiście determinuje ona losy jednostek, bowiem czerpiemy w pierwszym rzędzie z tego co dostępne, a braku możliwości nie zastąpi żadne „chcieć to móc”. Można by to nazwać lokalna zależnością geograficzną losów jednostek od miejsca urodzenia. Ale jest też coś co nazwałbym globalną zależnością geograficzną. Do magicznej skrzynki z irracjonalnymi pomysłami ekonomistów, należy przekonanie że ważne są w pierwszym rzędzie zasady funkcjonowania rynku a inne czynniki mają znacznie drugorzędne. Nic bardziej mylnego. Najważniejsza rzeczą jest zawsze i wszędzie geografia – warunki klimatyczne, zasoby naturalne ( proponuje założyć kiosk z wodą mineralną na pustyni. Czemu nie?). W następnej kolejności – zależności historyczne ( może księgarnia w faweli? Albo w slumsach w RPA? ) . W kolejnej sytuacja polityczna ( np. w Polsce jak sie ma udziały w spółce handlującej węglem, można zostać ruskim agentem i być obmierzłym, chciwym kapitalistą destabilizującym z mafią kelnerów cały kraj! W Rosji jak sie jest rzutkim złodziejem można zostać więźniem politycznym i bohaterem całej propaństwowej inteligencji w Polsce. Mechanizmy wyjęcia spod prawa są dokładnie takie same i w Polsce i w Rosji.) . Dopiero czwartorzędnym elementem jest kwestia organizacji rynku. Oczywiście może ona być zła, co z pewnością zniweczy szanse na dobrobyt. Ale nawet jak by była najlepsza – przy braku pozostałych trzech – nic nie wniesie do tematu.
Co do bankructwa lewicy na zachodzie itp. masz rację. Nie zgodzę się tylko z tym, że lata 80-te to były działania w apogeum Zimnej Wojny. Apogeum to miało miejsce w latach 50-tych, kiedy na zachodzie miała miejsce histerię antykomunistyczna, ZSRR odnosił sukcesy zaś amerykanie mieli niesłychanie konfrontacyjnie nastawioną politykę militarystyczną. Z każdej uczciwej analizy gospodarczo-militarnej wynika, że ZSRR nigdy nie parł do zbrojeń a jedynie zabezpieczał sie przed agresywną polityka Stanów i właściwie od początku był słabszym krajem, także i dlatego że 2 Wojna Światowa przyniosła mu niezwykłe straty społeczne i przemysłowe. Niemniej od początku Zimnej Wojny zbrojenia napędzali amerykanie. Co prawda ZSRR kradł amerykańskie plany budowy bomb, ale wysyła w kosmos kosmonautów, bo był to element ruskiej propagandy „sukcesu i pokoju”. Zachód w tym czasie nie robił tego, bo zbroił sie do 3-cuiej wojny światowej, a dowodem na to sa słynne słowa Trumana przeciwnego przejmowaniu coraz większych obszarów władzy przez ludzi związanych z lobby zbrojeniowym. Sukces programu kosmicznego USa był wyłącznie propaganda, dokładnie jak w Rosji. Amerykanie już nigdy, po upadku ZSRR nie zdobyli sie na finansowanie nauki w taki sposób jak kiedy konkurowali z Rosją. Lata 80-te to całkowity schyłek Zimnej Wojny kiedy już było wiadomo że ZSRR stracił jakiekolwiek szanse na utrzymanie pierwszeństwa w czymkolwiek. Polityka Reagana i Thatcher nie była zwrócona przeciw ZSRR, tylko wykorzystywała Zimnowojenną Retorykę by zmienić układ sił na rynku polityki wewnętrznej rządzonych przez tych ludzi krajów. Od tamtego czasu można mieć wątpliwości co do funkcjonowania demokracji w UK a zwłaszcza w USA, a to z tego powodu że jeśli wybory zmienia sie w telewizyjne przedstawienie a kluczowa rolę odgrywają wynajęci za olbrzymie pieniądze aktorzy – mamy do czynienia ledwie z fasadą demokracji. Nie znaczy to że Reagan zniszczył demokrację, ale że dał podstawy ( a raczej je firmował własną twarzą, był bowiem figurantem) procesom które pozwoliły decydujący głos przejąć w ręce kompleksu paliwowego i zbrojeniowego. I tak już zostało. To co widać to ledwie teatr…
29 czerwca 2014 @ 20:54
xyz123459
Z tymi zasobami i geografią to bym nie przesadzał. To jest istotne, ale są o wiele ważniejsze rzeczy. Japonia nie ma nic, gołe skały, żadnych surowców czy ziemi uprawnej, za to aż nadto trzęsień ziemi – a jest i bogata, i wysoko uprzemysłowiona, i ma zarówno wysoki standard życia, jak i niskie nierówności społeczne. Sytuacja Korei Południowej tuż po wojnie była gorsza, niż Północnej (zero przemysłu, a Północ chociaż miała trochę fabryk i węgla). Jak jest dzisiaj? III Rzesza po wonie była ruiną – już w latach 50-tych RFN był przemysłowym kolosem (i jest to tylko w niewielkiej części zasługą Planu Marshalla). Wenezuela żyje z eksploatacji ropy – i co z tego, skoro są tam kolejki po papier toaletowy, jak za PRL-u? To, że Haiti jest zacofane, to nie wina wyspy, która niegdyś była istnym rajem na ziemi, tylko krwawej niewolniczo-feudalnej historii tego państwa oraz dziedziczonej z pokolenia na pokolenie postniewolniczej mentalności i zacofania. Rosja ma wszystko i… szkoda gadać. Demokratyczna Republika Kongo z jej surowcami powinna być jednym z bogatszych krajów świata. Nie jest. Ważniejsze od geografii/zasobów są inne cechy, a przede wszystkim mentalność, która wynika po części z historii, ale którą można też kształtować, stosując inżynierię społeczną (choćby przez postępową rolę wychowawczą szkół).
Wszystko zależy od pracowitości, mentalności i, przede wszystkim, zaufania do państwa. Bez prostego, stabilnego prawa i silnego, niezależnego sądownictwa nigdy nie będzie rozwoju, wszystko będzie zaledwie budowaniem zamków na piasku, jak w dzisiejszej Rosji, której rozwój jest pozorny, o czym już kiedyś tu pisałem. Na słabych fundamentach każdy dom prędzej czy później się zawali. Takim fundamentem dla nowoczesnego państwa jest szacunek dla prawa – szacunek, idący od góry, od elit. Niestety, w Polsce obserwuję postępującą degradację sądownictwa, prokuratury, wszystkiego tego, co składa się na kościec państwa. Zauważ, że chyba w żadnym słabo rozwiniętym kraju Trzeciego Świata prawo nie jest traktowane poważnie – skutek to nędzy czy jej przyczyna? Człowiek jest w stanie przechodzić przez największe nawet niepowodzenia i upokorzenia, jeśli tylko ma poczucie, że gra jest uczciwa i wobec wszystkich stosowane są te same reguły – nie tylko na papierze. Że nikt nie jest przez państwo w nieformalny sposób faworyzowany (poprzez lepsze urodzenie, pieniądze, znajomości, pozycję). Inaczej tkanka społeczna rozłazi się w szwach i zawsze mamy, w większym lub mniejszym stopniu, Somalię, gdzie każdy grabi w swoją stronę i właściwie nie ma się czemu dziwić, bo w danych warunkach – starając się zabezpieczyć przede wszystkim byt własnej rodziny czy klanu, a państwo niech się wali i pali – postępuje racjonalnie. Jeśli chcemy aspirować do czołówki światowej, to z takim folwarkiem, jaki widać dziś, nie mamy wielkich szans na rozwój. Jeśli utożsamiamy się z państwem, czujemy się dumni, pracując na jego rozwój (Japonia, Korea Południowa). Jeśli utożsamiamy je z policyjną opresją, brakiem równych szans, gdy wszystko wystawione jest na sprzedaż – krótko mówiąc, czujemy, że państwo ma nas w d…, to i my je mamy: chcemy po prostu nagrabić jak najwięcej dla siebie, i nic w tym dziwnego (tu przykładów jest aż nadto). To nie tak, że Japończycy są „lepsi” od Kongijczyków – po prostu wpadli w inne koeiny historii i państwo urządzone jest inaczej. Dostają bonus w postaci sprzężeń zwrotnych: uczciwość generuje więcej uczciwości, pracowitość – więcej pracowitości, itd.; w Kongo te same mechanizmy działają na odwrót. Tymczasem w Polsce panuje kultura kłamstwa: paragrafy, konstutucja mówią jedno, praktyka wygląda inaczej; co gorsza, niektóre ustawy wyglądają, jakby zostały napisane przez debila lub kupione na biznesowym rynku. To zabójcze.
Kwestia organizacji rynku ma kluczowe znaczenie w tym sensie, że wszystkie podmioty powinny być objęte tym samym prawem, traktowane tak samo i powinny mieć równy dostęp do informacji. Generalnie rynek da się regulować, pod warunkiem, że się to robi uczciwie i rozsądnie. Szwecja – obecnie ulubione państwo Jeffreya Sachsa, doradcy Balcerowicza i architekta polskich reform – bynajmniej nie ogranicza wolnej konkurencji, co nie wyklucza regulacji; jeśli są jakieś zmiany, to obejmują one wszystkich. Z uczciwym i przyjaznym państwem łatwo się utożsamiać.
W poniedziałkowej „Wyborczej” czytałem wywiad z prof. Domańskim – socjologiem, badającym m.in. dziedziecznie nierówności społecznych. Oprócz szkodliwych bzdur (nierówności społeczne określił jako „dobre” czy „inspirujące” i zbytnim przywiązaniu do niewiele w istocie mówiącego o nierównościach Indeksu Giniego – poddałem go tu już kiedyś krytyce), nakreślił on generalny obraz dziedziczenia nierówności w III RP. Nie zgadzam się z optymistyczną wymową artykułu, ale Domański zawarł tam parę ciekawych spostrzeżeń. Inteligencja korzysta ze swojego kapitału kulturowego, mnożąc majątek, podczas, gdy podklasa, występująca w Polsce zawsze w różnych formach, stacza się coraz bardziej w dół. Ludzie, będący u schyłku PRL-u w pobliżu elit, mieli o wiele większe szanse na lepszy start. I z tego skorzystali: w Rosji, Bułgarii i Polsce, konwersja kapitału politycznego w biznesowy była najsilniejsza.
@ZSRR
Z każdej uczciwej analizy gospodarczo-militarnej wynika, że ZSRR nigdy nie parł do zbrojeń a jedynie zabezpieczał sie przed agresywną polityka Stanów i właściwie od początku był słabszym krajem, także i dlatego że 2 Wojna Światowa przyniosła mu niezwykłe straty społeczne i przemysłowe (…) Zachód (…) zbroił sie do 3-cuiej wojny światowej
Nie zgodze się z tym.
Jednak Stalin i przed wojną, i po niej parł do zbrojeń, i to była główna przyczyna wybuchu Zimnej Wojny. Z początku, po pokonaniu Hitlera, Amerykanie nie mieli najmniejszej ochoty na wojaczkę, wręcz przeciwnie, po krwawej także dla Amerykanów wojnie, nastroje w Stanach były w rodzaju „zamieńmy miecze na lemiesze”. Amerykanie raczej chcieli zmniejszać wydatki na zbrojenia, naiwnie sądząc, że po pokonaniu „bad guy” na świecie nie będzie już więcej wojen. Ale Stalin – który uważał, że ZSRR, za ofiarę, którą poniosła, należy się Europa jak psu kość – był nastawiony ofensywnie. Owszem, amerykańska zbrojeniówka wykorzystała niepowtarzalną okazję i wzmacniała histeryczne nastroje antysowieckie, co pozwoliło przesunąć olbrzymie środki na obronność i pozwoliło paru osobom sie wzbogacić i wypromować, ale Zimną Wojnę rozpoczął ZSRR.
Notabebe, ZSRR był od początku skazany na porażkę. Wyjąwszy siłę militarną, był tak naprawdę bardzo słabym państwem. Projekt już na starcie poroniony, gdyż – jak już przewidział Marks – w tak zacofanym, feudalnym i zamordystycznym społeczeństwie jak ówczesna Rosja, wprowadzić socjalizmu po prostu się nie dało. Uprzemysłowienie po trupach to też niezbyt dobry pomysł na zbudowanie nowoczesnego państwa. Niestety, ale pewien kapitał kulturowy na start jest konieczny – nie mówię tego z niechęci do Rosjan, tylko beznamiętnie stwierdzam fakt.
Druga sprawa: gospodarka ZSRR prawie wcale nie była innowacyjna. Owszem, były pewne tam wymuszone innowacje, na innowacyjność szczególnie kładziono nacisk przy produkcji broni (właściwie to jedyne, co Rosja miała nowoczesnego), ale generalnie gospodarka opierała się na prymitywnej, łagrowej pracy niewolniczej. Przemysł ciężki był prostym naśladownictwem amerykańskiej gospodarki z lat 20-tych, gdzie więcej znaczy lepiej – tyle, że ta radziecka gospodarka w ogóle nie zmieniła od tamtego czasu profilu, forsując ciężkie uprzemysłowienie głównie dla celów militarnych. Prymitywnie podniecano się produkcją stali czy ilością obrabiarek, jakby w latach 50-tych miało to jeszcze jakieś znaczenie. Nie zgadzam się z tym, że stalinowskie ZSRR nie dążyło do wojny – myślę, że elity tego państwa, ze Stalinem na czele, doskonale zdawały sobie sprawę ze słabości Rosji, więc jedyną szansę na rozwój upatrywały w podboju (do pewnego stopnia powtarzając politykę niektórych carów). Ale żeby wyprodukować czołgi, trzeba dużo stali i przemysłu; Armia Czerwona widziała swoją siłę w zalaniu Europy mięsem armatnim i stalą. Stalin nie zalał Europy przed wojną, bo w latach ’30 Armia Czerwona była osłabiona czystkami, czego dowiodła kampania w Finlandii, zaś po wojnie – kraj ten był zbyt wykrwawiony. Ale plany zawsze były. Owszem, po śmierci Stalina nikt już nie chciał wojny z kapitalistami wywoływać – i to było głównym powodem zerwania Mao z Chruszczowem (polecam książkę wyd. Dialog „Zimna Wojna w Swiecie komunizmu”), ale wpierw musiały upłynąć lata ’50-te.
Nie bardzo rozumiem zdania, że „zachód zbroił się do III Wojny Światowej”. To, że niektórzy chcieli się zbroić na potęgę, bo – podobnie, jak dzisiaj – zbrojeniówka widziała w tym swój interes (business is business), nie znaczy, że Amerykanie chcieliby wywoływać wojnę i chętnie umierali by za jakąś Francję, Niemcy czy tym bardziej Polskę czy jakąś tam Ukrainę. Zbrojeniówka nigdy nie miała aż takiego przełożenia na politykę, żeby przeć do wojny światowej, poza tym wojny – niechybnie nuklearnej – wszyscy by na tym przegrali, czyli biznes najgorszy z możliwych.
30 czerwca 2014 @ 06:38
kazekkurz
@xyz Duuuzo trzeba by napisać, tezy które zgłaszałem ja, i kontrtezy które napisałeś, by je wyjaśnić, zasługują na 3 doktoraty. Odpowiem więc w kilku zdaniach ;-) „Japonia nie ma nic, gołe skały, żadnych surowców czy ziemi uprawnej, za to aż nadto trzęsień ziemi – a jest i bogata […]” i jest to w dużej mierze wynik położenia geograficznego oraz oczywiście procesów historycznych i polityki. Po pierwsze w całkowicie naturalny sposób, największym krajem Azji są Chiny. Nam się wydaje że kultura Europejska podbiła świat bo dysponuje jakimś „tajemniczym czynnikiem” który sprawia że jest ona lepsza, wszakże cała dominacja kultury europejskiej notuje sie na wiek XIX. Wcześniej w zasadzie nie mówilibyśmy o dominacji Europejczyków gdziekolwiek, raczej o pewnej ekspansywności wynikającej z młodości cywilizacji. Dla Chin, XIX wiek to czas w którym pojawiły sie olbrzymie problemy z państwowością, w zasadzie to zmierzch ich cywilizacji. nie jestem ekspertem, ale zdaje sie że do obrony jest teza, że ekspansja Anglików w Azji następowała w czasach kryzysu wielkich Azjatyckich imperiów. Japonia, dopóki rozwijała sie w ramach lokalnego scenariusza wzrostu, toczyła krwawe wojny z Chinami, o niezależność. Było to państwo skrajnej biedy, a jego polityka w stosunku do Chin i całej okolicy sprowadzała sie do korsarstwa. Papierowe domki i półnadzy ludzie. W porównaniu z cywilizacją Chin tamtych czasów, Japończycy w sferze techniki czy organizacji społecznej jawią się jako straszliwie prymitywni. Japonia właściwie ominęła te fragmenty rozwoju społecznego które pojawiały sie winnych krajach, i od czystego i skrajnego feudalizmu, przeskoczyła w industrializację. Odbywało sie to wg. scenariuszy bliźniaczo podobnych do Rosyjskich. Odbywało sie to pod wpływem dyktatury. Odbywało sie to z olbrzymim kosztem społecznym, i zakończyło sie szeregiem konfliktów zbrojnych 9 w tym 2-ga Wojną Światową), gdyż Japoński, rodzimy model rozwoju, budowany był w ideologii złodziejskiej, opartej na przemocy i podbojach. Było to klasyczne mocarstwo imperialistyczne, napędzane podbojami. Sytuacja taka była możliwa wyłącznie z powodu upadku Chin, a ten zaś był spowodowany imperialistyczną polityką Europejczyków i Amerykanów. Losy Japonii, Korei po 2-giej Wojnie Światowej zaś to losy terenów podbitych, na których amerykanie zorganizowali przemysł i demokracje. Żaden z tych krajów nie jest nawet krajem kapitalistycznym w takim sensie jak UK czy Niemcy. To klasyczne terytoria buforowe, utrzymywane przez zachodni kapitalizm z powodów strategicznych. I właśnie tu decyduje geografia – są to jedyne terytoria które mogą funkcjonować w Azji i nie być pod protektoratem Chin – kiedy Chiny sa silne. Dlatego że leżą w strefie żeglugi oceanicznej. Bogactwo tych krajów w większym stopniu wynika z geopolityki, niż z organizacji gospodarki ( która w obu krajach – w Japonii i Korei – jest skrajnie kartelowa, i całkowicie pozbawiona konkurencji np.).
Kraje Afryki, jak „Demokratyczna Republika Kongo z jej surowcami powinna być jednym z bogatszych krajów świata. Nie jest.” nie uzyskują znaczącej pozycji własne z powodów historycznych i z powodu geografii. W Afryce, poza regionami na wybrzeżu, a więc w interiorze, życie jest szalenie trudne. Tropikalne choroby, klimat, warunki przyrodnicze nie sprzyjają rozwojowi gospodarki. Stąd sytuacja nie poprawia sie pomimo braku surowców, i pomimo prób wprowadzenia mechanizmów wolnorynkowych. W tamtejszych warunkach jedynym modelem rozwoju w przeszłości mogło być niewolnictwo, bo żaden normalny człowiek nie est w stanie pracować – prowadzi to do wyniszczenia organizmu. Współczesne zmienia sie to gdyż wprowadzenie lepszej służby zdrowia i techniki ( klimatyzacja) umożliwia pewne przełamanie schematu geograficznego i historycznego. Wymaga to jednak – jak widać – inwestycji z zewnątrz. Rozwój oparty o zasoby lokalne jest raczej niemożliwy i to niezależnie od przyjętego modelu społecznego.
Co do Rosji – rewolucja październikowa była w znacznej mierze pałacowym zamachem stanu. Zmieniły sie formy, ale treść – imperium Romanowów z jego geopolityczną pozycją i znaczeniem – zostały niemal dokładnie takie same. Zaraz po rewolucji, ZSRR oczekiwał uznania za normalne państwo na arenie międzynarodowej i starał sie uruchomić kontakty dyplomatyczne z innymi krajami, tak jakby trwała ciągłość państwowa. W imię ideologii, odmówiono mu tego, jedynym krajem który takie stosunki nawiązał, w późniejszym okresie, były hitlerowskie Niemcy. Zachód sam doprowadził do tego zbliżenia. Wojny Światowe ( 1-sza i 2-ga) miały całkowicie imperialistyczne powody, ich wybuch i dynamika tych konfliktów podyktowane były geopolitycznymi ambicjami mocarstw imperialnych. To uznana teza. Nieco mniej chętnie głoszona ( i nic dziwnego) ale równie uzasadniona jest teza że hitleryzm był wynikiem polityki zachodu, który nie umiał powściągnąć chciwości i zemsty na Niemcach po 1-szej WS ( Francja! Pokój po 1-szej WS był fragmentem owej imperialistycznej polityki) a zwłaszcza który miał cichą nadzieje na skierowanie agresji hitleryzmu na wschód. Trudno o większe kłamstwo jak teza Hany Arendt że hitleryzm był odpowiedzią na komunizm. Oba ustroje były wynikiem imperialistycznej rywalizacji, w której uczestniczyły bynajmniej nie tylko Niemcy i Rosja ale Anglia, USA i Francja również. I każdy z tych krajów liczył ( w rożnym stopniu) na korzyści wynikające z konfliktu. Efekt całej przepychanki zas był taki, że po zwycięstwie USA i Rosji ( które podzieliły świat strefami wpływów) nastąpił pat i rozejm. Rozejm którego warunków dochowali zarówno Rosjanie jak i USA.
Oczywiście Rosja jako kraj nie była zbyt wiarygodna na arenie międzynarodowej, z drugiej strony np. nie ma jakichkolwiek dowodów że Stalin planował podbój Europy Zachodniej. Tego typu pomysły były głoszone głownie przez zachód a celem ich głoszenia była polityka wewnętrzna – chodziło o integrację obozu zachodniego przeciw komunizmowi. Rosja militarnie nie miała dosyć zasobów by chcieć zawojować Europę, ponadto Stalin zwyczajnie kontynuował politykę carów. NRD było klasycznym państwem buforowym, i takie miało pozostać. Oczywiście wściekłe psy na siebie warczą więc wywoływano konflikty tu i tam. Taka próba sił. Plany strategiczne Rosji jednak, nie były ani w połowie tak krwawe jak chciano je przedstawić na zachodzie. Dziś historię piszą amerykańscy historycy, nic więc dziwnego że pełna jest trąb anielskich i pochwały obrony wolności. Wszakże jak było naprawdę generalnie wiadomo – choć sie o tym za dużo nie mówi, bo trzeba by powiedzieć za wiele: Włochy -> https://en.wikipedia.org/wiki/Operation_Gladio oraz reszta: https://en.wikipedia.org/wiki/Strategy_of_tension.
nie ma co bronić Rosji, ale nie należy kupować bajki o żelaznym wilku lub o Imperium Zła i Imperium Dobra. O ile Rosję można nazwać Imperium Zła, po drugiej stornie nie ma mowy o żadnym Imperium Dobra.